Teksty wierszy zapisane poniżej napisałem w czasie PRL-u. Pracowałem wtedy dla ORBISU. Pilotowałem po Polsce grupy francuskojęzyczne oraz byłem pilotem grup polskich, które już wtedy w latach 70 i 80-ch odwiedzały wiele, nawet najdalszych krajów świata. Byłem też kierownikiem czarterowanych wtedy przez ORBIS pasażerskich statków, którymi odbywaliśmy dziesiątki rejsów po portach Morza Śródziemnego, Czarnego oraz mórz północnych, a nawet Atlantyku - bo pływaliśmy też na Wyspy Kanaryjskie.
Był to nasz flagowy TSS STEFAN BATORY, na którym odbyłem jako kierownik pięć rejsów, ale przede wszystkim statki radzieckie, które zabierały na pokład od 300 do 450 pasażerów i którymi kierowałem ponad trzydzieści razy. Rejsy trwały od dziewięciu do trzydziestu dni. Były to przedsięwzięcia wielce skomplikowane. Najpierw okres przygotowań, potem transport kilkuset osób samolotami czarterowymi, lub pociągiem specjalnym do portów takich jak Genua, Wenecja, Warna, Odessa, Stambuł - transfery, zaokrętowanie, precyzyjny program na każdy dzień. To wielkie operacje logistyczne. Później już rejs po portach, których same nazwy powodują zawrót głowy. Zwiedzanie zabytków, spotkania, prelekcje na statku... no i wreszcie rozrywka. Organizowaliśmy bale kostiumowe i tematyczne, ale także powstał wieczór kabaretowy. Jako kierownik miałem wpływ na do-bór składu pilotów, mając na względzie ich predyspozycje i zdolności artystyczne. Każdy coś wnosił z zasobu swojego talentu. Jak to w kabarecie, pojawiła się wtedy potrzeba pisania tekstów satyrycznych. Zacząłem więc pisać na potrzeby naszego wieczoru kabaretowego i te utwory, które ocalały, prezentuję w niniejszym tomiku. Większość z tych wierszy napisałem na statkach i prawie każdy z nich premierę sceniczną miał godzinę po napisaniu ostatniej zwrotki. Dziś trudno mi samemu uwierzyć, że miałem odwagę wtedy te teksty głosić na radzieckim statku.
Na którymś z rejsów pojawił się pasażer z jedną z pierwszych kamer wideo i dzięki temu mogę przedstawić teraz na DVD jedyne, oryginalne zapisy filmowe początków naszego kabareciku z tamtych PRL-owskich czasów. Minęło ponad trzydzieści lat. Na płycie DVD dołączonej do tego zbioru, te „archiwalne” nagrania zaznaczone są kolorem czerwonym. Oddając w ręce czytelników tomik z wierszami satyrycznymi z PRL-u chciałbym starszym przypomnieć, a młodym nieco przybliżyć tamtą epokę, niemalże absurdalną. Trudno teraz nawet wyobrazić sobie, żebyśmy wtedy mogli akceptować tamte sformułowania przywódców, informacje prasowe, treści dzienników i kronik filmowych, które dziś mogą się wydać gotowymi tekstami kabaretowymi. Ale jednocześnie dziś mają już mniej kabaretowy, a bardziej historyczny charakter. Mnie osobiście to już mniej śmieszy. Mało tego, pojawia się jakaś gorycz, jakiś wyrzut sumienia nas myślących, nas inteligentnych, nas odpowiedzialnych, nas wykształconych, nas świadomych /?/… My, obywatele PRL-u zamroczeni, ostrożni, układni szukaliśmy ukojenia w kabarecie, który był jednym z naszych sposobów na komunizm, poza oczywiście różnymi możliwymi formami rewolucji. Niestety mało było wśród nas Jacków Kuroniów i Adamów Michników. Kabaret był wentylem i usprawiedliwieniem. Niestety, sam wierzyłem w siłę i ostrość szponów kabaretu. Identyfikowałem się wtedy z wszelką satyrą polityczną w kilku znanych kabaretach i STS-ie, ale nie posiadłem przez to choć trochę kombatanctwa. W marcu 1968 goniłem się wprawdzie po dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego z aktywem robotniczym i zomowcami. Jechaliśmy tam wielką grupą z Jelonek, ale upatrywaliśmy w tym raczej element studenckiej przygody niż sprawy ważnej. No, wprawdzie mieliśmy wtedy tylko po dwadzieścia trzy lata, ale bohater tamtych dni Adam Michnik był niestety młodszy od nas o rok. Często myśląc o tamtym okresie nie jestem z siebie dumny.
No cóż… zgłaszam samokrytykę.
W materiale filmowym widać i słychać jak publiczność spontanicznie reagowała na nasze teksty. Jasne, że to ją śmieszyło, ale program kabaretowy się kończył, a cała Polska żyła w tym absurdzie naprawdę.
Dziś dopiero, rozmyślając, zdaję sobie sprawę z ogromu tego absurdu w jakim wtedy żyliśmy.
Wiele z moich tekstów pisałem posługując się w większości cytatami ówczesnej propagandy.
Radziłbym poczytać te wierszyki głośno i rodzinnie, żeby młodzież mogła skorzystać z komentarzy starszych. Zachęcam też do obejrzenia do końca załączonej płyty DVD. Myślę, że treść utworów, jak i moja autorska interpretacja z lat osiemdziesiątych, pozwoli świadkom epoki przenieść się w tamte czasy by powspominać, a młodym poznać tamte realia - trochę wesołe i zarazem mocno poważne.
Polska - lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku - i wcale niekoniecznie z przymrużeniem oka.
Andrzej Bartkowski