PRL-kabaretowo - Prawda i w Prawdę zawinięta - jest program 1984 r.

 

Prawda i w Prawdę zawinięta
- jest program 1984 r.


Pewien rzemieślnik, umysł otwarty
chciał pokryć lukę na polskim rynku
papier marszczony chciał nam dostarczyć
lecz podatkami zniszczył go fiskus.

Decyzji jednak nie chce zmieniać
może z fiskusem się jakoś dotrze
lecz póki co, to... takiej biegunki dostał z wrażenia
że nie pokrywa swych własnych potrzeb.

Roli tegoż papieru już nie gra „Trybuna”
no! gdzieżby teraz – rola prasy wzrosła
jak widzicie wielkie przemiany są u nas
na „bibułę” jest popyt, a „Trybuna” w kioskach.

Ileż lat już go nie ma w całym PRL-u
żeby choć za dolary można było kupić
i tak sobie myślę – jeśli brak papieru
może coś innego u nas jest do dupy?

Ludzie jeżdżą na księżyc, penetrują kosmos
komputer z komputerem konwersują szczerze
lasery, bajery, a u nas po prostu
reforma zapomniała o dupnym papierze.

Uwierzyć wprost nie mogę, że te pięćset osób
stojących w kolejce, czeka na ten papier
nie, nie, nie – tego zrozumieć nie sposób
może jakieś przyczyny są tego – lecz jakie
to znaczy – jakie? to ja dobrze wiem
ale czy ja to zaraz muszę mówić
prowadzę taką małą grę
nie tylko ja – sto procent u nas ludzi.
I to jest to – to nasze credo
zmrużone oczko pół na pół
a co jest grane – wszyscy wiedzą
no i kurtyna ciągle w dół.

Jest program* – wtorek – po dzienniku
Cóż znaczą przy nim seriale wszystkie
Trzech panów siada przy stoliku
A ten pośrodku to... minister.

Naprzeciw – świata dziennikarze
mają Oxfordy, wielkie szkoły
lecz na tej sali się okaże,
że mimo wszystko to są... koły.

Wstawiali im propagandowe bzdety
w tej ich sorbońskiej szkole
a tu się okazuje, że niestety...
prawda! – prawda w oczy kole.

Tu tylko prawda ma prawo bytu
prawda na co dzień i od święta
prawda podstawą dobrobytu!
prawda i w „Prawdę” zawinięta.

A oni kłamią, kłamią jak szewcy
opowiadają byle co
zamętu światowego siewcy
prasa światowa - qui pro quo!

Lecz czasem się zaczynam łamać
bo nasza prasa – wolna – tak czy nie
/no tak czy nie? – no tak!/
przecież mogłaby też czasem skłamać
lecz ona nigdy – wali tak jak jest.

Nie ma jak Pigmej z głuchej dziczy
prawda mu zwisa – co?, gdzie?, dlaczego?...
gryzie korzenie – nic nie krzyczy
no, chyba, że ugryzłby swojego!

Oj dziwny, dziwny ten świat nasz
ja go jednak widzę po swojemu
wiem, wiem, że prawdę zawsze dominuje fałsz
pytam się więc moi drodzy – czemu?

To znaczy, czemu? – to ja dobrze wiem
ale czy ja to zaraz muszę mówić
powiedzmy, że prowadzę taką małą grę
nie tylko ja – sto procent u nas ludzi.
Polak zapewnia sobie byt
jak? – wciskając kit!

I takie wali wciąż numery
z dobrą miną do złej gry
a dwa i dwa to nie jest cztery
a bo ja wiem – a może trzy?
I to jest to – to nasze credo
zmrużone oczko pól na pół
a co jest grane – wszyscy wiedzą
no i kurtyna ciągle w dół.
Czterdzieści już miliardów długu nam narosło
za dużo? – rany – pięć miliardów w te, pięć w te
ludzie, toż to legenda – bo jak Polska Polską
miliarda nikt nie widział – ileż to ma zer?

Ci zachodni bankowcy krwiopijcy, psubraty
oni chcą, żeby Zachód ze Wschodem pokłócić
pożyczyli nam – dobrze! lecz nie koniec na tym
to chamstwo chce jeszcze, żeby im to zwrócić!

Sami sobie są winni – kapitalistyczne hieny
zamiast łbem ruszyć – z nami się handryczą
gdyby psiakrew pojęli, że oddać... możemy
ale wtedy, gdy oni… znowu nam pożyczą.

Jam jest rówieśnik PRL-u
karmiony zawsze taką wiedzą
wciąż nie rozumiem w jakim celu
i ciągle pytam się – dlaczego?

Chwilę, dlaczego? – to ja dobrze wiem
ale czy ja to zaraz muszę mówić
prowadzę taką małą grę
nie tylko ja – sto procent u nas ludzi.

Przekonujemy się nawzajem,
że dwa i dwa to nawet sześć
i szczęście, że humoru staje
chociaż niektórym chce się jeść!