ANDRZEJ BARTOWSKI prezes Grupy Mazurkas Wywiad do MP POWER

 
Jestem człowiekiem, który już w 1967 przyjechał autostopem wiele krajów  Europy i kraje Maghrebu w Afryce i od tej pory nieprzerwanie turystyka zagraniczna jest sednem moich wszystkich działań.



1. Grupa Mazurkas to efekt pomysłu na biznes, ale także panów pasji i zainteresowań, prawda?

Biznes, a przynajmniej w pojęciu zarobek nie był priorytetem w naszych zamiarach.  Celem nadrzędnym była przygoda stworzenia czegokolwiek. Nigdy nie myśleliśmy o zyskach i do dziś zysk firmy stanowi dla nas wartość tylko jako sprawność naszego działania. Oczywiście musiało starczyć na życie.

Pasja i zainteresowanie – ba, bez pasji w zawodzie, w moim mniemaniu, można tylko wegetować. Dotyczy to nie tylko właścicieli ale i pracowników. Nie widzę w sobie pasji – idę do szefa i mówię – szefie przepraszam, nie widzę pasji w sobie, muszę więc poszukać innej pracy. Teoretycznie tak to powinno wyglądać. Ale…

Tworząc Mazurkasa mieliśmy już sprecyzowaną pasję. Pracowaliśmy przez wiele lat w Orbisie naprawdę kochając tyrystykę

2. 25 lat budowania firmy – bo zakres jej działalności wciąż się powiększa, budowanie pozycji Grupy, zaufania klientów, relacji z partnerami… Jak to jest pracować wspólnie przez ćwierć wieku?  W czym tkwi tajemnica tego „powera?"

U mnie ten „power” nie jest trwały. Ciągle mi się nudzi jeden temat. Kiedyś kochałem autokary. Znałem prawie każdy szczegół w autokarze i wszystkie tajemnice bankowe w Belgii by je tam kupować. Zaprzyjaźniłem się z właścicielami, dyrekcją i pracownikami fabryki autokarów Van Hool. Kochałem każdy nowy guzik na tablicy rozdzielczej autokaru i żyłem życiem wszystkich naszych kierowców. Dzisiaj zmuszam się by wejść do najnowszych autokarów kupowanych przez nas za ponad milion, nawet gdyby miały najnowsze bajery. Znudziło mi się i już. No i w każdej dziedzinie podobnie. Identycznie było z rozkręcaniem podróży dla cudzoziemców w Polsce, dla Polaków w świecie, podróży incentives, kongresów i eventów, budowy hotelu i budowy centrum konferencyjnego, kreacji wielkoformatowego cateringu. Uważam, że jestem człowiekiem pomysłu i kreacji ale trwanie ciągle przy jednowymiarowym działaniu nudzi mnie. Ciągle szukam nowych wyzwań.

3. Gdyby mieli Panowie  w kilku zdaniach zamknąć kluczowe dla Grupy Mazurkas momenty, wydarzenia, to byłyby to?

Zdywersyfikowanie usług i zainteresowań właścicieli. Nie wyobrażam sobie gdybym cale życie  musiał zamawiać np. hotele dla ludzi, nawet gdybym zarabiał na tym krocie. A weźcie sobie te krocie. Poszedłbym układać kostkę – tam przecież różne kolorki i wzorki. Mazurkas robi wszystko, co branży dotyka i to jest model na rozwój, spełnienie się, radość tworzenia, która nie jest rutyną no i kaprysy rynku, który raz chce to a raz to.

4. Jak oceniają Panowie rynek dziś, w odróżnieniu od czasu, kiedy rozpoczynaliście tworzyć i budować swoją firmę? Co poszło, Panów zdaniem, w dobrą stronę,  jakie problemy Panowie dostrzegają?

Rynek jak to rynek. Dzisiaj Tunezyjczycy mają pełne hotele a jutro jakiś kretyn zaczyna na plaży siać z kałacha i wszystkie MSZ-ty ogłaszają, żeby nie jechać do Tunezji. I z czego ma tam żyć branża turystyczna i tysiące wspaniałych hoteli. Czekać na następnego kretyna, który ogłosi pokój. U nas rynek jest czuły  i może nas wpędzić w biedę ale też uczynić beneficjentem naszej przewidywalności i inteligencji. Wszystko jest fantastyczną grą i to jest wspaniałe. Nigdy nie narzekałem na decyzje władz, które coś tam ograniczają i uciekałem ze wszystkich „związków” i „stowarzyszeń”, którym nigdy się nic nie udało w ich staraniach. No oprócz „Solidarności.”   Należałem do wszystkich tych organizacji ale nikomu nie chciało się w nich nigdy działać. 95% członków stowarzyszeń  rozłaziło się po przerwie każdego zebrania do swoich niby zadań, niestety ważniejszych , pardon! Problemów w tzw. „”rynku” nie dostrzegam żadnych. Po prostu do „rynku” należy się dostosować. Idzie marchewka – zainteresujmy się marchewką, nie idzie  kawior – nie zajmujmy  się kawiorem.

Ja nie dostrzegam żadnych problemów w prowadzeniu firmy. Dla mnie te 25 lat to jedna wielka przygoda i niech trwa długo.

5. Skoro przywołaliśmy trudności, czy ten power o którym mówimy, motywacja, są zawsze? Czy w historii Panow pracy zdarzyły się sytuacje, w których zastanawiali się Panowie czy nie odpuścić?

Ten „power”, jak powiedziałem wyżej czasem odchodzi. Wtedy trzeba uruchomić szare komórki, zmienić taktykę, przedyskutować sprawę z mądrymi. Później znowu mi się chce działać i to w dwójnasób. Ale „power” tzn. „moc”. Ciągle mi się przypomina wykład pana Łukaszewskiego z podstawówki, że moc parowozu jest wykorzystana tylko w 5%. Abstrahując, uważam, że moja i mojego Andrzeja moc również. Jestem przekonany, że moglibyśmy stworzyć dużo więcej wykorzystując predyspozycje, doświadczenie, pomysły, rynek, know-how swoje i załogi. Myślę więc, że mocy jeszcze jest w nas zapas ale  czy  potrafimy ją wykorzystać. Zachęcam jednak młodzież.

Turystyka to wielka Pani – potrzeba tu łebskich ludzi, którzy sami dojdą do tego wniosku. No i niestety ale muszą się do tego solidnie przygotować. Turystyka  i cała branża MICE wymaga od jej autorów niestety ale dużej wiedzy, elokwencji, komunikatywności, inteligencji i dyplomacji.

Chciałbym tu mimochodem wspomnieć, że kandydaci do pracy  turystyce zagranicznej w większości  absolwenci wyższych szkół turystycznych twierdzą, że przedmiotu „historia Polski i świata” – nie przerabiali(!). Z takimi ludźmi prawie pewna  jest klęska w kreacji turystyki.  Pracowałem 20 lat z Francuzami, Belgami, Szwajcarami w Polsce oraz polskimi turystami w świecie. Historia zawsze była iskrą naszego porozumienia i zaczynem  przygody intelektualnej podróży zagranicznej. Podróży, która w życiu turysty  powinna być ważną częścią życiorysu.

6. Wielu pracowników jest związanych z Mazurkasem od lat. Jaki jest wasz model zarządzania?

W Mazurkasie przez te 25 lat zawiązało się kilkanaście małżeństw, zrodziło się kilkadziesiąt a może kilkaset dzieci. Rozczulam się zawsze w styczniu uczestnicząc w święcie dla „dzieci Mazurkasa” często przebierając się za rycerza mykeńskiego lub tygrysa i fotografując się z rozbieganą i roześmianą  rodziną grupy Mazurkas. To kilkaset dzieci, dziadkowie i rodzice. Wielka radość, tańce, przebieranie, występy, malowanie buziek, lepienie garnków itp. Ten widok to wielka satysfakcja. No i moja zawsze w tym miejscu pojawiająca się refleksja – to ja za nich odpowiadam. Ja daję pracę. Ile byłoby tragedii gdyby tak firma padła

A jaki model zarządzania? Trudne pytanie. Wg najnowszych norm  naukowych nazwałbym te metodę – „na żywioł”. Kto jest dobry to przychodzi, jak się okazuje jest zły to… tak trudno się rozstać. Jest niemała liczba pracowników, którzy pracują u nas ponad dwadzieścia lat a kilku od samego początku firmy. Rzadko zdarza się, że kogoś zwalniamy. Pracownik, jeśli nie może podołać to sam rezygnuje.

Przeczytałem z dziesięć książek o metodach zarządzania i chyba nic z tej wiedzy nie zastosowałem. Zarządzam jak umiem. Każdemu spotkanemu pracownikowi  podam rękę a później rozmawiam o sprawach firmy zakładając, że jak to inteligenci posiadaną już wiedzę potrafimy wspólnie wykorzystać.

7. Gdy myślą Panowie: wyzwania, plany… to jest skomplikowana lista? Mieszczą się one w zakresie działalności branży spotkań?

Wyzwanie i plany. Ciągle myślę o dużym  centrum  konferencyjno – kongresowym   w  Warszawie takim jakie powstało w Katowicach.

Warszawa stała się piękna i warta jest dużych konferencji międzynarodowych i kongresów. Takie imprezy to najlepszy ambasador Polski. Ta idea warta jest ryzyka. Nie możemy jednak znaleźć od lat odpowiedniej lokalizacji w granicach Warszawy. Zawsze coś przeszkadza.

8. Dzisiaj angażują się także Panowie w działalność charytatywną, w szczególności na rzecz kultury, działalność stowarzyszeń, promocję Polski, wspieranie studentów. Jaki jest sposób na to, aby godzić te wszystkie pola działalności?

Charytatywna działalność w moim przekonaniu jest niemal obowiązkiem dojrzałego biznesu. Ja to tak pojmuję. Jeśli „dobry Bóg” dał mi dar zarobienia to powinienem się tym podzielić. To jest zapisane we wszystkich religiach i kulturach i niestety odczytywane wszędzie jako parę groszy wrzucone do kapelusza. To podzielenie się może być  i  z reguły radością większą niż fakt zatrzymania 100 % zysku. Oczywiście są granice daru, ekonomicznego samobójstwa i interesu firmy bądź co bądź matki karmiącej pracowników i ich rodzin.

Działanie na rzecz kultury. Tu odsyłam do Internetu, gdzie pod hasłem „Forum Humanum Mazurkas” lub „Sympozjon w Mazurkasie” można obejrzeć ponad 400 materiałów filmowych, reportaży, DVD   stworzonych przez własne studio filmowe prezentujących nasze wydarzenia kulturalne , wernisaże, koncerty gwiazd i wielkich orkiestr na scenie MCC Mazurkas i to wszystko w formule PRO PUBLICO BONO. Tę działalności prowadzimy od 5 lat i zorganizowaliśmy już prawie 40 wielkich widowisk w których bierze udział 500-1000 osób. Organizacja takich widowisk jest nasza dumą i spełnieniem. Polecamy każdemu przedsiębiorcy, który jeszcze nie odkrył potrzeby działania charytatywnego działania czy to na rzecz kultury czy inne szlachetne cele.

Działalność stowarzyszeń – w teorii popieram ale  niestety nie widzę żadnego przykładu sprawdzania się w praktyce - poza „Solidarnością”.

Jeśli chodzi o promocje Polski uważam, że firma Mazurkas przez 25 lat działalności uczestniczy z własnych środków  w setkach targów międzynarodowych rozsyłając kilkanaście  milionów znakomicie wydanych broszur i katalogów w wielu językach i na cały świat, organizując setki kilkunastoosobowych study-tourów dla organizatorów  turystycznych i eventowych itp. może czuć się dobrym ambasadorem Polski. Za pośrednictwem Mazurkas przyjechało do Polski na zwiedzanie, konferencje i kongresy ponad 2 miliony cudzoziemców.

Wspieranie studentów – och ciągle jestem student i życzę tym młodym ludziom najlepiej. Nie mam za dużo okazji ich wspierać. Wspieramy ich choćby przez organizujący uroczystych występów Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Chętnie nawiązalibyśmy współpracę artystyczną z uczelniami artystycznymi ASP i AM i Szkołami Teatralnymi ale nie bardzo jest z kim rozmawiać. Chętnie podejmę temat, ale a osobami kompetentnymi w zakresie koncertów, przedstawień i wystaw artystycznych. Odbywają się u nas niesłychanie spektakularne  wernisaże, wystawy i spektakle z udziałem mistrzów – Krzysztofa Pendereckiego, Daniela Olbrychskiego, Orkiestry Filharmonii Narodowej i wielu innych. Jesteśmy otwarci na młodych ale niech się zgłoszą.

A jak pogodzić te działalności? Jak Pani widzi – godzimy i mamy z tego wiele radości choć trzeba się napracować i pogłówkować. Ale jeszcze jedno chcę tu powiedzieć  -  ta praca to wielka  frajda.

9. Wspominając początki firmy, pierwszą strategię, pierwszą wizję, jesteście w miejscu w którym chcieliście być?

W miejscu, w którym chcielibyśmy być? Wolne żarty. Kto wtedy pomyślał, 25 lat temu, że będziemy  żyli w kraju pięknym, nowoczesnym, czystym i w pełni rozwoju? Przypominam sobie nasze początki u mnie w piwnicy. Wykręcaliśmy po 2-3 godziny  kierunkowy do np. Francji a jak już był sygnał to co mieliśmy powiedzieć - ech, wy, Francuzi proponujemy Wam przyjechać do Polski ( i jeszcze po francusku). Wyobraźcie sobie  co oni mogli na tym drugim końcu kabla odpowiedzieć.

A jednak sprowadziliśmy później do Polski tysiące Francuzów, Hiszpanów,  Amerykanów i wielu innych  i nie tylko  na zwiedzanie ale na konferencje, kongresy, eventy, spotkania biznesowe, podróże muzyczne i sympozja naukowe.

Początki firmy były często małoprofesjonalne , mimo, że pracowaliśmy  już w Orbisie po 20 lat. Sam nie wierzę, że Mazurkas ma tak bogatą historię. Przygotowujemy film, przygotowuję książkę na ten temat. Gdzie sięgam  pamięcią  przypomina się ciekawa historia.

Nigdy jednak nie myślałem, że  będę tak dumny  prezentując dzisiejsza Polskę cudzoziemcom. To jest największy mój, człowieka turystyki zagranicznej, triumf. Przytoczę tu dość humorystyczną ale trochę symboliczną w aspekcie  tej wypowiedzi historię. Zaznaczam, że prawdziwą. Otóż w opowieści mojego izraelskiego  rozmówcy pewna para z Tel Avivu w  końcu wybrała się do Polski. Mówię, w końcu, bo mąż pochodzący z Polski nalegał a żona nieustannie negowała  bo… nie będzie leciała samolotem z… kozami czy drobiem, nie będzie patrzyła na polską biedę tylko dlatego, że mąż z Polski pochodzi. W końcu pojechali. Wynajęli samochód na lotnisku nie bardzo dowierzając czy czasem nie wylądowali w Ameryce. Krążyli oszołomieni po autostradach  podwarszawskich 1,5 godziny zanim dojechali do centrum. Pierwsze trzy dni żona spędziła w Złotych Tarasach, Arkadii, Galerii Mokotów, które w Izraelu w takiej formie nie istnieją.  Wyznała mężowi skrycie, że nie spotkała się z żadnym śmieciem a niestety w Izraelu w każdym kącie i załomku… co tam mówić. I nagle, nagle idą Marszałkowską  i co – papier na środku chodnika. Nie, nie mogą uwierzyć – zachwiał im się budowany przez 3 dni obraz. Papier, zwitek papieru na środku Marszałkowskiej. Oczom nie wierzą – podchodzą, patrzą – z papieru wyziera druk… po hebrajsku – formularz izraelskiej odprawy celnej. Zabrali ze sobą i przechowują jako pamiątkę z Warszawy.

Śmiesznie, oczywiście i wielki przypadek, ale wiele mówiący. Jestem człowiekiem, który już w 1967  przyjechał autostopem wiele krajów  Europy i kraje Maghrebu w Afryce i od tej pory nieprzerwanie turystyka zagraniczna jest sednem moich wszystkich działań. Przez 42 lata działam, zawodowo, w obszarze turystyki zagranicznej ale szczególnie turystyki przyjazdowej i biznesowej.

Oświadczam wszystkim moim  młodszym kolegom, przyjaciołom, partnerom w tej branży, że obecna Polska jest wielkim naszym produktem. Umiejmy się nią szczycić, umiejmy nią zaimponować. Sukces komercyjny? – po co o tym myśleć. Sam przyjdzie.
 

 

code

0b7eda787f6333c57a39c1cc1aff7293.jpg
81fbdcb20086448dbb677d1351984f3e.jpg
8835fee58484791ecd588a17c94a8ceb.jpg